Hej postanowiłam opisać swoją historię, mając nadzieję, że komuś pomoże i da pozytywne światełko w tunelu.
Moje dzieciństwo i okres nastoletni nie należały do najmilszych w moim życiu. Rodzice DDA, w tym przemocowy ojciec, ogólnie rodzina dysfunkcyjna, problemy w szkole, gnębienie przez rówieśników, bardzo niska samoocena, dodatkowo moja wysoka wrażliwość, wszystko to powodowało ogromny zamęt w mojej głowie, z którym nie bardzo wiedziałam co robić. Więc uciekałam na przeróżne sposoby, zamiatałam pod dywan. Co jakiś czas tylko miałam nerwobóle serca, nerwowy kaszel, poddawałam się badaniom na ekg serca, ale według nich wszystko było w porządku. Ot taka moja natura, wyrosnę z tego, mam się tak wszystkim nie przejmować.
Przyszła dorosłość a z nią problemy w pracy, w tym mobbing, problemy w związku, problemy bytowe i mój układ nerwowy już tego nie wytrzymał. Niekontrolowane nagłe zmiany nastroju, nerwobóle w przeróżnych miejscach tak silne, że chciałam płakać, płacz w miejscach publicznych, poczucie beznadziejności, zawroty głowy jakbym była pijana…miałam poczucie, że tracę kontrolę nad sobą, że staję się psychiczna. Na szczęście moje wołanie o pomoc słyszeli moi bliscy i to oni mobilizowali mnie, żebym poszła do psychologa, zgłosiła mobbing i krok po kroku wychodziła z tego bagna, w którym byłam. Psycholog, jaką miałam na NFZ nie mogę polecić nikomu, natomiast ogromnie jestem wdzięczna za psychiatrę, do której miałam największe opory. Nie skupiała się tylko na tym, żeby dawać mi leki, ale przede wszystkim, abym poszła na 3 miesięczną terapię otwartą grupową. Terapia była milowym krokiem ku drodze do zdrowia. Świadomość przynależności do grupy, borykającej się z tymi samymi problemami, wspólne pomaganie, docieranie do źródeł problemu, pod okiem psychoterapeutów spowodowały, że pod koniec poczułam się odrodzona jak feniks z popiołów. Powoli czułam się na siłach, aby odstawić leki i zadbać o siebie. Po wszystkim podniosła się moja samoocena, ucięłam toksyczne relacje, zaczęłam się angażować w różne projekty, w których okazywało się, że jednak jestem w czymś dobra 🙂
Wtedy też pojawiła się w moim życiu nauka wybaczania i wdzięczności. Wybaczyłam tym, którzy mnie skrzywdzili, w tym ojcu i to przyniosło mi ogromną ulgę. Wprowadziłam też nawyki pozytywnego myślenia, zakaz narzekania, a codzienna lista wdzięczności za rzeczy, które mam wzmacniała moje pozytywne myślenie. Zmieniłam dietę, zaczęłam się bardziej interesować zdrowiem, stałam się bardziej aktywna fizycznie. Zaniedbałam jednak kontynuowanie chodzenia do psychologa. I to był błąd.
Bo tak jak w życiu, raz z górki, raz pod górkę, znów wylądowałam w nieciekawej sytuacji życiowej i wróciły nerwobóle. Jednak wiedziałam już co to oznacza i wiedziałam, że znów muszę walczyć ze swoimi czarnymi myślami o dobre samopoczucie. Na skutek mojej przemiany poznałam fantastyczne osoby w tym przyjaciółkę, która dała mi dużo wsparcia, ciepła i to ona mnie pogoniła do psychologa. Jednak nadal czułam się samotna, a chciałam robić różne aktywności, poszukałam w internecie, który jest kopalnią wszystkiego i tak odkryłam Pozytywnie Doładowanych. I to był strzał w 10 🙂 Otaczanie się pozytywnymi ludźmi i szerzenie pozytywnej energii jest ważnym krokiem w walce z depresją i załamaniami nerwowymi 🙂 Czasami wystarczy po prostu się odważyć 🙂
Autor. Anonim